Wielka czystka w amerykańskiej dyplomacji: Departament Stanu pozbywa się tysięcy pracowników

Masowe zwolnienia uderzają w służbę dyplomatyczną USA

W Departamencie Stanu USA rozpoczęła się bezprecedensowa akcja zwolnień, która może poważnie osłabić pozycję Ameryki na arenie międzynarodowej. Sekretarz stanu Marco Rubio, realizując swoją wizję odbiurokratyzowania resortu, rozpoczął masową redukcję personelu.

Skala zwolnień budzi niepokój

Według informacji uzyskanych przez agencję AP, zwolnieniami objęto już ponad 1100 urzędników służby cywilnej oraz 246 dyplomatów. To jednak dopiero początek - docelowo pracę ma stracić blisko 1900 osób z 18-tysięcznej załogi.

Szczególnie niepokojący jest moment przeprowadzania tej reorganizacji. W czasie, gdy świat stoi w obliczu poważnych kryzysów międzynarodowych, Ameryka dobrowolnie osłabia swój korpus dyplomatyczny.

"Na świecie dzieją się straszne rzeczy, które wymagają sprawdzonej i niezawodnej siły dyplomatycznej" - alarmuje Thomas Yazdgerdi, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Służby Zagranicznej.

Ideologiczne tło zmian

Warto zauważyć, że Rubio otwarcie mówi o "wykorzenieniu enklaw radykalnej ideologii politycznej" w resorcie. Ta retoryka wskazuje na głębszy, ideologiczny wymiar prowadzonych zmian w amerykańskiej dyplomacji.

Działania te wpisują się w szerszy plan administracji Trumpa, zmierzający do ograniczenia wydatków budżetowych o 2 biliony dolarów. Sąd Najwyższy USA właśnie zatwierdził możliwość przeprowadzenia tych zwolnień bez zgody Kongresu.

Konsekwencje dla pozycji USA

Masowa redukcja personelu dyplomatycznego może mieć poważne konsekwencje dla zdolności USA do reagowania na kryzysy międzynarodowe, szczególnie w kontekście obecnych napięć wokół Ukrainy, Gazy czy Iranu.