"Polskie drogi" - serial, który pokazał prawdę o polskim heroizmie wojennym
Serial "Polskie drogi" Janusza Morgensterna pozostaje jednym z najważniejszych dzieł polskiej telewizji, które z godnością i prawdą ukazało losy naszego narodu podczas II wojny światowej. Premiera w 1977 roku na antenie TVP1 przyniosła widzom autentyczny obraz polskiego heroizmu i cierpienia.
Patriotyczne przesłanie serialu
Produkcja opowiadająca o losach Polaków w czasie wojny szybko stała się kultowym obrazem pokolenia, które dorastało w cieniu historii. Scenariusz autorstwa Jerzego Janickiego (z wyjątkiem pierwszego odcinka Bohdana Czeszko) skupiał się na prawdziwych polskich wartościach i tradycji.
"Moją obsesją jest wojna. Rozpoczęła się dla mnie, gdy byłem młodym chłopcem. Straciłem dokładnie wszystko: rodzinę, dom, miasto" - wspominał scenarzysta w audycji Polskiego Radia, podkreślając osobiste doświadczenia, które wpłynęły na kształt serialu.
Trudne warunki produkcji w PRL
Twórcy spędzili ponad trzy lata na realizacji projektu. W głównych rolach wystąpili Karol Strasburger jako Władysław Niwiński i Leon Kuraś w roli Kazimierza Kaczora. Obsada liczyła około 500 aktorów, w tym tak znanych jak Piotr Pawłowski, Jolanta Lothe, Andrzej Seweryn czy Piotr Fronczewski.
Warunki na planie były bardzo trudne. "Nie mieliśmy wtedy własnych garderób, przyczep, cateringu, ciepłych miejsc. Tak jak Polska była wtedy inna, tak zupełnie inaczej kręciło się wówczas filmy" - wspominał Strasburger.
Niezwykły sukces i reakcje widzów
Popularność serialu była błyskawiczna. "Gdy w sobotę leciał pierwszy odcinek, byłem jeszcze nierozpoznawalny, a w niedzielę zacząłem czuć na sobie spojrzenia przechodniów" - opowiadał Leon Kuraś.
Niektórzy aktorzy grający Niemców spotykali się z bardzo emocjonalnymi reakcjami widzów. Henryk Talar, wcielający się w rolę hitlerowca Johanna Heimanna, był przez niektórych nazywany "szwabem", a nawet usiłowano go pobić na ulicy.
Reżyser "miał już dość"
Mimo presji na kontynuację, Morgenstern zdecydowanie odmówił. Producenci chcieli "zepchnąć bohaterów do lewicowego podziemia", co było nie do przyjęcia dla reżysera.
"Chciano, żebym kręcił dalej, ale miałem już dosyć. Bez wiedzy zwierzchników zabiłem głównego bohatera" - przyznawał po latach Morgenstern, podkreślając swoje zdecydowane stanowisko w obronie artystycznej wizji.
"Polskie drogi" pozostają dowodem na to, że prawdziwa sztuka może powstać nawet w trudnych warunkach PRL, gdy artyści kierują się miłością do Ojczyzny i szacunkiem dla polskiej historii.